– Pracowitość – to cecha wszystkich pokoleń rodziny Ptaszków – mówi o recepcie na długowieczność biznesową Jacek Ptaszek, współwłaściciel i członek zarządu firmy JMP Flowers. Jest on przedstawicielem piątego pokolenia właścicieli w swojej firmie rodzinnej.
Za nami kolejny z webinarów odbywający się w ramach Akademii Firm Rodzinnych Właścicielskich. Tym razem prelegentem był Jacek Ptaszek, współwłaściciel i członek zarządu JMP Flowers – największego producenta kwiatów w Polsce i jednego z największych w Europie.
W trakcie spotkania można było posłuchać o praktycznym aspekcie prowadzenia biznesu rodzinnego – błędach, kryzysach i szansach z tym związanych, a także dowiedzieć się na czym polega sukcesja, jak ją skutecznie przeprowadzić, a także jak prowadzić projektować i prowadzić biznes na pokolenia.
Biznes na pokolenia
Kiedy w 1931 r. nestor rodu Jan Ptaszek zakładał firmę w Stężycy, nie zaczynał od ogrodnictwa, a był młynarzem i zaopatrywał w mąkę całą okolicę. Ten sam pradziadek, w latach 50. wspólnie z synem Józefem zbudował dwa tunele szklarniowe. Uprawiali w nich pierwsze w gminie pomidory pod szkłem oraz kwiaty – chryzantemy i modne wówczas goździki. W latach 60. powstała pierwsza szklarnia. I tak wszystko się zaczęło. Obecnie JMP Flowers zajmuje się produkcją orchidei, róż i anturium.
Jak to robią u siebie, że kolejnemu pokoleniu chce się pracować w firmie rodzinnej?
– Nasza branża jest ku temu bardzo sposobna dlatego, że codzienna praca z kwiatami jest bardzo inspirująca, motywująca i przyjemna. W Polsce jest 6,5 tys. kwiaciarni, z czego JMP Flowers obsługuje 6 tys. W większości to firmy rodzinne albo biznesy właścicielskie. Z drugiej strony większość naszych dostawców z Holandii, Niemiec czy Tajwanu, to też są firmy rodzinne, z którymi współpracujemy od kilkudziesięciu lat. Niektóre z tych relacji handlowych zaczęły się jeszcze w latach 60. i 70., kiedy mój dziadek Józef Ptaszek jeździł do Holandii. Tam kupował sadzonki, poznawał ogrodników i tak, jak oni prowadzą biznes w którymś pokoleniu, tak samo my się rozwijamy i wśród naszych klientów-kwiaciarni też są jeszcze kwiaciarnie, które kupowały kwiaty od mojej babci Aleksandry Ptaszek. Tylko, że my wtedy produkowaliśmy goździki i gerbery, a teraz storczyki. To de facto jest dla nas oczywiste, że jako firma jesteśmy firmą rodzinną, w tym układzie i systemie, i chcemy to dalej kontynuować – podkreślił Jacek Ptaszek.
Jak zaprojektować firmę na pokolenia?
– Wydaje mi się, że najpierw trzeba się skupić, żeby zrobić dobrą i rentowną firmę, dlatego że wiele problemów z sukcesją w Polsce bierze się z tego, że poprzednie odchodzące pokolenie czy seniorzy są zakopani w swojej firmie. Tylko, że ta firma ma bardzo niską rentowność, rośnie kilka procent rocznie albo nawet się kurczy i taki młody trzeźwo myślący przedsiębiorczy człowiek, jak ma do wyboru pracować na swoim albo pracować w jakiejś ciekawej i szybko rosnącej firmie, to może mieć wątpliwości, czy rzeczywiście chce inwestować swoją siłę i energię w taki biznes. Zwłaszcza, że młodzi ludzie często mają trochę zaburzoną samoocenę i wydaje im się, że jak zrobią firmę od zera, to osiągną większy sukces, niż to, co zrobili rodzice.
Rzeczywiście podstawą firmy rodzinnej według mnie jest zdrowa i dobrze rozwijająca się i poukładana firma, a rodzina do tego dodatkiem. Żeby zbudować firmę rodzinną na pokolenia, to najpierw trzeba zrobić naprawdę bardzo dobry biznes i dobrą strukturę. Potem warto, żeby zarządzić rodziną. To, co my zrobiliśmy jako rodzina, to odbyliśmy kilka całodziennych spotkań, na których odpowiadaliśmy sobie na bardzo trudne pytania. Mieliśmy przygotowany arkusz z pytaniami, na które każdy członek rodziny musiał odpowiedzieć, m.in. co chce robić w przyszłości, jaka jest jego motywacja, żeby pracować w firmie rodzinnej, czym jest dla niego dobrobyt, ile chciałby zarabiać, jak wyobraża sobie swoją rolę i swoje relacje z rodzicami, rodzeństwem i pracownikami, czego oczekuje od firmy rodzinnej.
Potem mieliśmy spotkanie, na którym zastanawialiśmy się, co my jako rodzina chcemy osiągnąć, jak chcemy, żeby nasza firma JMP Flowers wyglądała w perspektywie kilku lat, czyli mówiąc inaczej, jaką mamy wizję dla naszej firmy. Padło także bardzo trudne pytanie, a mianowicie, dlaczego chcemy robić to razem. Inaczej bowiem robi się biznes jako wspólnicy, a inaczej jeżeli jesteś rodziną.
Muszę przyznać, że nasi rodzice mieli zupełnie inne wyobrażenie, po co jest ta firma i po co my jesteśmy w tej firmie, niż ja, brat i siostra. Taką dyskusję z własnego doświadczenia bardzo mocno polecam.
Jak już wiemy, po co chcemy być razem i co dokładnie chcemy wspólnie osiągnąć, to wtedy jest taka lista kilkudziesięciu pytań, które każda firma rodzinna powinna sobie przepracować, czyli w jaki sposób będziemy podejmować decyzje, kto będzie w zarządzie, jak traktujemy naszych współmałżonków, czyli osoby spoza rodziny, jakie będą prawa dywidendowe, jak będziemy sobie wypłacać wynagrodzenia, czy będzie rada nadzorcza czy też nie, co jeżeli ktoś będzie chciał wyjść z firmy rodzinnej. To jest dość techniczne.
Warto jednak, żeby to wszystko spisać. Można mieć konstytucję rodzinną, można mieć też jakieś dodatkowe dokumenty. My mamy tzw. umowę wspólników, spisaną bardzo dokładnie językiem prawniczym. Jednak kluczowe w tym wszystkim jest porozumienie, żeby wszyscy mieli poczucie, że się na to zgadzają – opowiada Jacek Ptaszek.
Jak wprowadzać kolejne pokolenie do firmy? Czy myśląc o sukcesji, dzieciom powinniśmy dać wędkę czy od razu rybę?
– My na 18. urodziny dostawaliśmy od rodziców udziały w firmie. Oni się dosyć szczodrze dzielili własnością. Natomiast 18-latek nie wie, jak to jest być właścicielem dużej firmy i dużego majątku. Mimo to byliśmy angażowani z ich strony w różne projekty i zadania wakacyjne.
Bardzo często w Polsce jest tak, że młodzi sukcesorzy mają nierealistyczne i nieadekwatne zrozumienie, czym jest firma rodzinna. Trzeba pokazywać problemy, bo nie jestem zwolennikiem ich unikania, żeby ludzie nie mieli poczucia, że jest to łatwe zadanie. To jedna zasada, a druga to angażować członków rodziny dosyć wcześnie w projekty. Ja miałem jako 18-latek dostałem za zadanie wdrożyć system kodów kreskowych w magazynie. Miałem na to budżet, miałem na określony czas, żeby to zrealizować, czyli wakacje. Jako uczeń liceum nic nie wiedziałem na ten temat. Co jakiś czas mogłem pytać moją mamę o jakieś dodatkowe rady i prosić o wsparcie. Potem, kiedy ukończyłem ten projekt z powodzeniem, to była to dla mnie ogromna satysfakcja.
Dlatego dla rozwoju każdej osoby lepiej nie wędkę i nie rybę tylko, żeby pokochali to wędkowanie, rozsmakowali się w tym i chcieli ten czas na tą wodą spędzać – zaznaczył Jacek Ptaszek.
Ile trwa sukcesja?
– Znam przypadki, że z nagłych powodów trzeba było ją przeprowadzić bardzo szybko czasu było niewiele i zajęło to kilka dni, ale bywa i tak, że jest to proces rozłożony na długie lata. Warto więc pomyśleć o tym znacznie wcześniej, by odpowiednio się przygotować – podkreślił Jacek Ptaszek.